Moje forum
Wolne Tereny ( dl. wszystkich stad ) => góry i lartë => Wątek zaczęty przez: Waleczna Woda w Marzec 28, 2013, 16:30:05
-
(http://www.mega-tapety.info/wallpapers/krajobrazy/gory/gory861.jpg)
mali nëna, czyli matka góra wznosi się wysoko.
-
Wleciała.
Może teraz dadzą jej spokój.
Położyła się i zamknęła oczy, złożyła głowę na łapach.
*śpi* jest czujna.
-
Otworzyła oczy i warknęła cicho.
Wstała.
Otrzepała łuski z piasku.
-
Wleciał.
Złożył skrzydła.
- Witaj - powiedział z uśmiechem.
-
Mrugnęła.
- Dawno cię nie widziałam. Muszę cię o coś spytać, jest to ważne i liczę na odpowiedź twierdzącą: Czy gdybym miała do ciebie prośbę, spełniłbyś ją?
-
Popatrzył na nią ze zdziwieniem.
- Oczywiście, że tak.
Westchnął. Tyle księżyców minęło...
Usiadł.
-
Było jej nie wygodnie na skałach.
- Tylko tyle chciałam wiedzieć.
Mrugnęła.
-
Rozłożył skrzydła.
- Bywaj.
Odleciał.
-
Trawa urosła na skałach.
Niech żyje magia!
- Bywaj - wyszeptała.
-
Wleciał.
- Witaj.
Usiadł na trawie.
-
Zamrugała.
- Witaj i ty.
Zatrzepotała skrzydłami.
-
Uśmiechnął się.
- Mam twoje pozwolenie na nastraszenie pewnego ucznia, a mianowicie twojego? Strasznie mnie wnerwia i chyba już nie wytrzymam, jest irytujący.
-
Wiedziała, że coś jest nie tak.
- Chodzi o tą smoczycę? Oczywiście, że masz.
Uśmiechnęła się.
-
Odleciał.
- Bywaj!
Już go nie było.
-
Odleciała.
Nie będzie dłużej czekać na Morskiego.
-
Wleciałem i wylądowałem u podnóża góry.
-
Spojrzałem badawczo na górę.
Wzbiłem się w powietrze i zrobiłem kilka okrążeń nad górą.
-Woohooo! -krzyczałem z zachwytu.
-
Wyleciałem.
-
Wleciałam i przysiadłam na gruncie.
-
Wleciał i zobaczył smoka siarkowego,
nigdy takiego nie widział
-Witaj jestem Xserdon Kolec a ty?
Nie lądował, na ziemi jest niemal bezbronny
-
Spojrzałam na przybyłego czujnie.
-Płonąca Skała. Jestem Przywódcą Stada Ognia.-powiedziałam.
-
-Co cię sprowadza w te strony?
Skoro jesteś przywódcą Stada Ognia to czemu zostawiasz je teraz samotnie?
-
-Nie mam kogo zostawiać.-odpowiedziałam, trochę chłodno.
-
Ja w sumie ja też , nie jestem przywódcą ale ostatnio zniknął mój kompan....
-
Kiwnęłam głową w zrozumieniu.
-
-Widzę że nie należysz do osób towarzyskich,
Mam nadzieję że ci nie przeszkadzam?
-
-Nie, nie przeszkadzasz.-odparłam.
-
-Jak to jest nie posiadać skrzydeł?
Bo zawsze mnie to ciekawiło...
-
-Jak to jest? Jak dla mnie jest to normalne. Nigdy nie miałam ich, więc nie mogę ci dobrze odpowiedzieć.
-
-Pewnie z chęcią byś oderwała się od ziemi
i tak jak ja poszybowałabyś w powietrzu?
-
-Tak, owszem. Zawsze obserwowałam inne smoki, choć ich brak zbytnio mi nie przeszkadza.
-
-Teoretycznie jestem dość silny by utrzymać dwa smoki...
-
-Ale nasze stuknięcie może być groźne. Zwłaszcza, że nie masz łusek, tylko futro.
-
-Hmmm , nie możesz sprawić by na chwile twoje ciało przestało płonąć?
-
Pokiwałam przecząco głową.
-To niemożliwe.
-
-Teraz dostrzegam wadę posiadania futra , a nie łusek,
ale zawsze mogę cię zostawić i wlecieć do wody by się ugasić?
-
-Myślę, że to niezbyt dobry pomysł.
-
-Skoro tak sądzisz,
nie co adrenaliny zawsze się przyda.
Ale skoro nie chcesz bym spłonął.
-
-Wolę kolejnego smoka nie mieć na sumieniu.
-
-Kolejnego?
To znaczy że kogoś zabiłaś?
zapytał z zaciekawieniem
-
Spojrzałam na smoka.
-W młodym wieku przeżyłam wojnę.-odparłam.
-
-Ja jak dotąd miałem okazje zabijać,
tylko te półinteligentne istoty...
Gdyby nie oni moja matka i ojciec nadal by żyli...
-
-Moi rodzice zmarli poprzez wojnę smoków.-odpowiedziałam.
-
-Znam ten ból po stracie najbliższych
-
-Niestety go doznałam, jak zapewne wiele stworzeń.
-
-Skoro jesteś smokiem ognia to co sądzisz o smokach wody ,
o ile wiem wasze zetknięcie was zabije?
-
-Owszem. ?Nasze zetknięcie może się skończyć śmiercią. Ogólnie, ze stadem wody nie mamy zbyt dobrych stosunków.
-
-Więc najgorsze co cię może spotkać to wybuch wojny z stadem wody?
-
-W tym momencie tak.
-
-Na twoim miejscu zawarłbym profilaktycznie pakt z innym stadem.
-
-Myślałam o tym. Jednak nie wiem z jakim stadem. Jak na razie widziałam się tylko z stadem wody i z powietrza, czyli z tobą.
-
-Wiesz może są smoki siarkowe o których, nie wiesz?
Są blisko albo ukrywają się w cieniu?
Nawet jeżeli nie zaakceptują twej władzy to "nic nie łączy jak wspólny wróg.
-
Wleciał.
-Witaj Xserdonie!-powiedział.Zauważył skałę co robić?
Może zakończyć to tu..
-Witaj skało !
-
-Witaj Morski, dawno cię nie widziałem.
Co sprowadza cię w te strony?
-
-Chciałem zapytać się Skały po co przyszedł do niej Potężny i...-zamilkł.
-I coś z nią załatwić.
-
Poczuł że to będzie rozmowa prywatna.
-Może ja odlecę?
Nie chciałbym wam przeszkadzać jeżeli to rozmowa prywatna.
-
-Nie..póki co nie.-powiedział z lekkim uśmiechem.
-
Spojrzałam na Kolca.
-Witaj.-przywitałam się z uśmiechem.
-
-Był u ciebie Potężny,prawda ?-spytał.
Popatrzył na smoczycę.
-
-Tak, był.-powiedziałam cicho
-
Kiwnął głową trochę spięty.
-Wiesz po co był prawda ?-spytał.Serce zaczęło mu szybciej bić.
-
-Tak...-odpowiedziałam i lekko spuściłam głowę.-Obietnica...
-
-No właśnie..i co teraz ?-powiedział cicho.
-
-Nie wiem.-westchnęłam.
-
Przysłuchiwał się rozmowie, była ciekawa,
ale nie miał zamiaru wypowiadać się na temat o którym nie miał pojęcia
-
Spojrzałam na Xserdona. Potem przeniosłam wzrok na Morskiego.
-
-Hmm jaką przysięgę?
Mam nadzieję że to pytanie nie sprawi wam problemu.
-
-To długa historia i bardzo pokręcona. Zaczęło się od niewinnej miłości, porwanie i obietnica.
-
-Tak , w poprzednim życiu Morski mi już coś o tym wspominał....
-
Kiwnęłam głową i usiadłam.
-
Westchnął.
-Miłość..-oposcił łeb.
-To było piękne uczucie.Ta historia nie może mieć Happy Endu-powiedział.
-
-Może nie zakończy się happy endem,
ale nie musi skończyć się tragicznie
-
-Zaczęło się od Zatoki Amora, a teraz skończy na polu bitwy. A w dodatku walczymy przeciwko sobie.
-
-Nie ma wojny bez ofiar,
ktoś musi zginąć...
-
-Tak.Nie mógłbym cię skrzywdzić.-powiedział-nigdy..
Zamilkł.
Usiadł.Coś z jego części chciało ją objąć ale on wiedział że to może być śmiertelne.
-
W końcu postanowił wylądować,
machanie skrzydłami przez dłuższy czas jest męczące,
a po za tym poczuł się pewniej i nie czuł zagrożenia od strony Płonącej
-
Popatrzył na smoka.
-Co byś zrobił gdybyś miał walczyć przeciwko osobie którą kochasz,kochaleś?-spytał.
-
Było to ciężkie pytanie, przez długą chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią.
-Jeżeli walczysz z ukochaną sobą , to tak jakbyś walczył sam z sobą.
-Co by zrobił? Może zdezerterował, chociaż nie jest to honorowe podejście.
Na pewno próbowali by cię złapać i ukarać za to.
-
Skinął głową.
-Eh..-westchnął.
Jednak dalej coś do niej czuł.
To nie mogło się udać.
-
Westchnęłam.
-Nie mogę walczyć, ale też nie mogę zawieść swojego stada...
-
-Możesz walczyć-powiedział cicho.
Nie wierzył swoim słowom ale tak powiedział.
-
Spojrzałam na Morskiego
-Nie.-rzekłam stanowczo. Nie miałam najmniejszej ochoty walczyć.
-
-Ale co zrobisz?-spytał.
-Wiesz że to nie ma szans...raczej-powiedział.
-
-Wiem, nie mam szans. Dlatego nie wiem co robić. Jestem po prostu bezradna.
-
-Ale myślę że Wodni są honorowi.Tak czy inaczej nie dam ci zrobić krzywdy.-powiedział i podszedł bliżej.
-Ale to co było kiedyś między nami nie ma szans teraz-powiedział i spuścił łeb.
-
-Wiem. Niestety...-powiedziałam cicho i łza zaczęła płynąć po poliku. Wróciły wszystkie wspomnienia. Zatoka Amora, wulkan, mój zamek
-
-Nie płacz-chciał wytrzeć jej łzę ale w porę się powstrzymał.
-Napewno kogoś znajdziesz-powiedział.
-
-Ale ja nie chcę innego.
-
To go uderzyło.Jak ma jej zapewnić szczęście?
-Ale..-zamilkł.
-
Kolejna łza spłynęła po łuskach.
-
Popatrzył na nią.
-Może jest jakiś czar bym mógł cię dotknąć-powiedział.
-
-Nie chcę czarów.
-
-Ale inaczej nic nie zrobimy.Więc czego chcesz?-spytał.
-
-Dobrze wiesz.
-
-Nie nie wiem-powiedział.
------------
Naprawdę xD
-
-Możesz tylko tak mówić. Za dobrze cię znam.
_______________
No serialnie xD
-
-Ale ja nie kłamię-powiedział.
----------------
Tak.
Ej o co caman?
-
Spojrzałam na Morskiego. "Zmienił się"-pomyślałam.
-Na pewno nie chcę czarów.
-
-Czy chodzi ci o..to o czym myślę? O ten drastyczny sposób?-spytał.
-
"Jaki drastyczny sposób...?"-spytałam sama siebie. Spojrzałam pytająco na Morskiego.
-
-Czy chodzi ci ..-wahał się.
-Po prostu powiedz czego chcesz-powiedział i spojrzał na smoczycę.
-
Nie odpowiedziałam. Nie byłam do końca pewna odpowiedzi.
-
-Powiedz.Nie martw się,powiedz.-popatrzył w oczy smoczycy.
Były piękne jak zawsze.
-
Jak zaczarowana milczałam.
-
Zdziwił się.Zawsze mu ufała.
Zmienił się to prawda ale czy aż tak? Tego nie wiedział.
-Czemu..nie chcesz powiedzieć o co chodzi?-spytał.
-
Spojrzałam na niego. "Nadal nic nie rozumie..."-pomyślałam.
-
-Możesz myślec że nie rozumiem.To prawda.Powiedz czego chcesz.
-
-Zmieniłeś się.-westchnęłam i wyszłam.
-
To był dla niego..cios.
Te proste słowa zmusiły go do myślenia.
-
Wyleciał.
-
Wyleciał